poniedziałek, 1 czerwca 2015

Jak minął maj?

Maj był dla mnie szalonym i bardzo intensywnym miesiącem. Niestety zaniedbałam swojego bloga, jak również nie miałam czasu przeglądać Waszych nowych postów. Oczywiście obiecuję poprawę!



Pierwsze dwa tygodnie maja zajęły mi matury. Jako przed najważniejszym egzaminem w życiu, strasznie się stresowałam. W nocy z 3 na 4 maja przed rozpoczęciem matur nie spałam nawet minuty. W tym momencie chce mi się z tego śmiać, ale wcześniej nie było mi do śmiechu. ;) Z każdym dniem stresowałam się coraz mniej. Oprócz podstawowej, obowiązkowej matury zdawałam jeszcze WOS i geografię na poziomie podstawowym. Mój rocznik uczący się w technikum jako ostatni pisał starą maturę. Trzymajcie kciuki, aby wyniki były jak najwyższe i abym dostała się bez problemu na wymarzone bezpieczeństwo narodowe! J

W czasie maturalnego szaleństwa odstresowywałam się przez marszo-biegi. Niestety moja kondycja jest słaba, gdyż nie udało mi się zrealizować poprzednich postanowień, cały wolny czas poświęcałam na naukę i nie starczało mi czasu na treningi. Po 8 godzinach w szkole, zajęciach dodatkowych i kilku godzinach nauki w domu nie dałam rady nawet kiwnąć małym palcem u nogi w stronę treningu. Zmieniło się to w czasie trwania matur. Nic lepiej nie rozładowuje stresu, niż mocny wycisk na polnych ścieżkach, naprawdę polecam!

Maturalne powtórki umilały mi również moje pierwsze woski Yankee Candle. Wiele się o nich naczytałam i pragnęłam je mieć. Zakup okazał się naprawdę trafny i nie żałuję wydanych pieniędzy. Do tego dorwałam je po 6 złotych za sztukę. Na pierwszy ogień zdecydowałam się na następujące perełki:

  • Citrus Tango
  • Sun & Sand
  • Beach Holiday
  • Sugared Apple
  • Maroccan Argan Oil
  • Shea Butter

Z pewnością napiszę wam nieco więcej o wybranych przeze mnie zapachach. Zastanawiam się czy wolicie osobne posty ze szczegółowym opisem każdego z nich czy wspólny post, w którym pokrótce opiszę każdy z nich ? Koniecznie mi o tym powiedzcie!

Po maturach złożyłam kilka podań w sprawie pracy i czekam na odpowiedzi. Mam nadzieję, że uda mi się zarobić parę groszy na własne wydatki i spełnienie mojej wishlisty, którą znajdziecie tutaj.
  

W tym miesiącu oprócz maturalnych repetytoriów udało mi się przeczytać jedynie cztery książki. W czerwcu z pewnością się poprawię!

  • Upadek Arkadii Kai Meyer
  • 50 twarzy Greya E L James
  • Ciemniejsza strona Greya E L James
  • Igrzyska śmierci Suzanne Collins

Co do filmów to naprawdę nie ma się czym chwalić. Obejrzałam chyba jedynie Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1



Film bardzo mi się podobał i z pewnością zwiększył ciekawość na kolejną część. Według mnie jest on utrzymany w typowym klimacie „ ciszy przed burzą”, która ma zaostrzyć apetyt na część drugą. Z pewnością podgrzewa atmosferę i zwiększa napięcie dając przedsmak tego co zobaczymy w listopadzie tego roku. Na ogromną pochwałę zasługują aktorzy. Jennifer Lawrence zagrała rewelacyjnie. Jeżeli jeszcze go nie oglądaliście i interesujecie się cyklem Igrzysk śmierci to bardzo go polecam, jak również obejrzenie dwóch poprzednich części!





Po maturach zrobiłam sobie mały prezent i wybrałam się na sportowe zakupy do Decathlonu. Zakupiłam swoje pierwsze buty do biegania Kalenji Ekiden One +, sportowy biustonosz i matę do ćwiczeń. Buty są mega wygodne, świetnie mi się w nich biega. Z biustonosza również jestem bardzo zadowolona. Mata również spełnia swoje funkcje, mimo że odrobinę ślizga się na panelach, w końcu nie muszę się bać o własne życie, jak to było podczas ćwiczeń na kocu leżącym na panelach.

Kilka linków godnych polecenia:

  • Świetne historie ze spotkań z różnymi, dziwnymi ludźmi. Czytając je uśmiałam się do łez. Klik 
  • Jeżeli szukacie ładnych, darmowych zdjęć koniecznie zajrzyjcie, Paula przygotowała świetne zestawienie! Klik 
  • Blog pełen motywacji, podejścia do życia z uśmiechem. Wchodzicie na własną odpowiedzialność, ostrzegam, że zostaniecie tam na bardzo, bardzo długo! Ja znalazłam Martę całkiem niedawno, a już przepadłam, czekam na każdy nowy wpis z utęsknieniem i przeglądam wszystkie stare, naprawdę polecam! Klik 
  • Trzy nawyki, które odmienią Twoje zabałaganione życie. Klik 
  • Jak nie zmarnować wakacji. Klik 

Na blogu mam zamiar wprowadzić nowy cykl dotyczący mojego fit tygodnia. Będę opisywała w nim moją dietę, treningi i postępy. Co o tym sądzicie?

Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca tego długiego tasiemca! Dajcie znać jak wam minął maj i jakie macie plany na czerwiec! Buziaki. 

niedziela, 26 kwietnia 2015

26. Kremowanie włosów.

Każda osoba stosująca świadomą pielęgnację włosów choć raz spróbowała olejowania. Jest ono doskonałą formą odżywienia, nawilżenia i regeneracji każdego typu włosów. Wybór olei do włosów jest naprawdę duży. Każde nawet najbardziej niesforne włosy znajdą dla siebie coś dobrego. Dzisiaj chciałabym wam napisać o mojej alternatywie olejowania- kremowaniu. Większość z was na pewno o nim słyszała i nie będzie to dla was żadna nowość, ale jeżeli chcecie dowiedzieć się jak zabieg ten wpływa na kondycję moich wybrednych rudzielców- serdecznie zapraszam.



Kremowanie stało się moją ulubioną formą pielęgnacji ze względu na lepsze działanie na włosach niż wspomniane już wyżej olejowanie. Już od pierwszego zabiegu, do którego użyłam zwykłego kremu do rąk byłam nim zachwycona.

Czym jest owo kremowanie?

Jest to metoda pielęgnacji włosów nie wiele różniąca się od olejowania. Często określana jest jako jego alternatywa. Tyle tylko, że zamiast oleju nakładamy na włosy krem/ balsam/ masło o odżywczym składzie. Krem tak jak olej możemy nakładać zarówno przed myciem, jak i po myciu dla zabezpieczenia końcówek, ale tak jak w przypadku zabezpieczania końcówek olejem należy uważać, bo łatwo przesadzić. Jest to z pewnością mniej czasochłonna i mniej brudząca metoda niż olejowanie. Wiem, że nie każdy lubi babrać się z olejami, więc może być to dla niego świetną metodą zastępczą. Często też kremowanie może być tańszą alternatywą. Krem nakładamy na włosy na czas taki sam jak podczas olejowania: możemy go nałożyć na pół godziny przed myciem jak i na całą noc.

Jaki krem wybrać?

Przede wszystkim musi mieć on odżywczy skład, zawierać naturalne oleje, ekstrakty, witaminy czy inne substancje aktywne, z którymi lubią się nasze włosy.

Czym kremowanie różni się od olejowania?

Metoda ta może sprawdzić się w niektórych przypadkach o niebo lepiej, niż olejowanie, tak jak było w moim przypadku. Po pierwsze: składy. Kremy posiadają w swoich składach różne substancje odżywcze, oleje, substancje nawilżające, emolienty, a także substancje wspomagające wchłanianie się produktu. Same olejowanie nie dostarczy nam naraz tylu składników. Po drugie: konsystencja. Nakładanie kremu jest o wiele łatwiejsze niż olei. Wiele osób nie lubi również efektu tłustych włosów. Niestety kremy mogą po zaschnięciu spowodować efekt suchych strąków, czego również wiele osób może nie tolerować. Są one gęstsze i nie brudzą, ani nie chlapią tak jak oleje. Po trzecie: cena i dostępność. Kremy, balsamy czy masła dostaniemy w każdej drogerii czy osiedlowym sklepiku. Są one również tańsze, niż większość olei. Już za kilka złotych możemy kupić pół litra świetnego kremu z Isany w każdym Rossmanie. Kolejnym ważnym aspektem jest ich zmywanie. Nawet początkujące osoby nie powinny mieć problemu z usunięciem ich z włosów dzięki zawartości emulgatorów w składzie.

Co da nam kremowanie?

Tak jak w przypadku olejowania włosy po takim zabiegu będą odżywione, nawilżone i wygładzone. Kremowanie da nam efekt mięsistych i lśniących włosów. Struktura naszych włosów zostanie dodatkowo wzmocniona.

Czego chcieć więcej? J A no chyba tylko tego, żeby nasze włosy się z kremowaniem lubiły. Niestety nie w każdym przypadku tak jest, więc musicie sprawdzić jak zareagują na nie wasze włosy.



Jak sprawdziło się kremowanie w moim przypadku?

Dało mi z pewnością o wiele lepsze efekty niż olejowanie. Włosy po takim zabiegu regeneracyjnym były odżywione, nawilżone i wygładzone. Puch był o wiele mniejszy, a moje wybredne włosie mięciutkie i lśniące. Efekt było widać już od pierwszego użycia. Włosom daleko jeszcze do ideału, ponieważ przez ostatni czas  musiałam intensywne dbanie o włosy odłożyć troszeczkę na bok. Nauka do matury pochłania ogromne ilości czasu i siły. Na szczęście już niedługo będzie po wszystkim i przez całe dłuuuugie wakacje moje włosy dostaną wielką dawkę odżywienia.

Produkty polecane do kremowania:
  • Isana Body Creme- mamy różne wersje do wyboru, więc każdy znajdzie dla siebie coś dobrego. Szczególnie płacąc kilka złotych za 500 ml.
  • Kremy do rąk Cztery Pory Roku- tanioszki, z fajnymi składami.
  • Anida krem do rąk z woskiem pszczelim i olejem makadamia
  • Anida, krem- koncentrat do rąk i paznokci Anti-Age z olejkiem arganowym- mój absolutny hit, sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Niestety nie wiem gdzie mogę znaleźć go stacjonarnie, ale muszę koniecznie go znaleźć bo zostało mi już tylko jedne opakowanie.
  • Kremy i balsamy Balea
  • Kremy Alterra- dostępne w każdym Rossmanie, szczególnie polecany jest w wersji z granatem
  • Żurawinowy Apis- znajdziemy go w aptekach.
  • I wiele, wiele innych produktów o dobrych składach, które z pewnością większość z was znajdzie w domach.

Próbowałyście kiedyś kremowania? Sprawdza się u was, czy wolicie tradycyjne olejowanie? Macie swoje ulubione produkty do tej metody? Koniecznie podzielcie się ze mną waszymi opiniami.

Do matury nie będzie już raczej żadnego postu, więc do zobaczenia i trzymajcie za mnie kciuki!







wtorek, 7 kwietnia 2015

25. Nie daj się.

„Bo jest taki dzień i każdy tak ma, że czasem jest źle, że jakoś nie tak” jak głosi tekst znanej piosenki Jana Borysewicza i Pawła Kukiza. Każdy w swoim życiu miewa takie dni, kiedy nic nie układa się po jego myśli, czego się nie dotknie psuje się, a wszystkie plany zniwecza zła pogoda czy nadgodziny w pracy. Nawet najbardziej romantyczny spacer w tym dniu, na najczystszej i najpiękniejszej alejce w parku skończy się wdepnięciem w psią kupę czy gumę…


Wiesz o czym mówię? Na pewno. Każdy z nas miewa w swoim życiu taki dzień, tydzień, a czasem nawet miesiąc. Nie tylko szare myszki czy urodzeni pechowcy. Uwierzysz, że takie dni mają osoby z pozoru prowadzące idealne życie? Takie w którym wszystko wydaje się iść zgodnie z planem i po ich myśl? Bo tak, mają. Ten ciężki czas spotyka każdego człowieka.

Ale te dni da się przetrwać.  Wystarczy pamiętać tylko o kilku ważnych sprawach.

Czas i tak przeminie.

Jutro rano, czy za kilka dni wszystko znowu będzie w porządku. Przecież nic nie trwa wiecznie. Nie tylko te dobre chwile kiedyś się kończą, te złe również. Więc myśl pozytywnie, wszystko ma swój początek i koniec. Przypomnij sobie, jak kiedyś spędzałeś podobne dni płacząc w poduszkę, a następnego dnia wstawałeś rano pełen optymizmu i miłości do świata i życia. Pamiętasz? No właśnie, tym razem też tak będzie.

Kto da radę, jeśli nie Ty?

Pamiętaj, że nikt za Ciebie nie przeżyje życia, więc musisz wziąć się w garść i ciągle iść do przodu. Choćby świat się walił i palił TY DASZ RADĘ. Pamiętaj o tym. W każdej chwili zwątpienia, w ciężkim dla Ciebie czasie, na treningu, w nauce do sprawdzianu/ matury/ sesji. Nawet jeśli czujesz, że w tym „złym dniu” nie potrafisz nic zrobić, nie nauczysz się, nie dasz rady- spróbuj. Jestem pewna, że przy odrobinie silnej woli i motywacji uda Ci się. Możesz zrobić sobie również listę swoich osiągnięć i pozytywnych cech, którą przeczytasz zawsze w chwilach zwątpienia.

Spędź ten czas robiąc to co kochasz.

Każdy z nas wie co uwielbia robić. Wyjdź do kina, na spacer, zapal świece zapachową i spędź kilka godzin relaksując się z dobrą książką lub muzyką. Dobrą opcją jest obejrzenie ulubionego filmu w domowym zaciszu podjadając lody czy czekoladę. Jeden dzień przerwania diety z pewnością nie zaszkodzi. Możesz również spędzić ten czas z ludźmi, których kochasz o ile nie będziesz wyładowywać na nich swojej frustracji, bo w tym wypadku całkowicie odradzam tę opcję. Zrób cokolwiek na co masz ochotę, na to co sprawi Ci przyjemność.

Wypłacz się.

Nic nie działa tak dobrze na oczyszczenie ze złych emocji jak wtulenie się w ukochanego pluszaka, poduszkę czy bliską osobę i uronienie mniejszej czy większej ilości łez. Po takim „zabiegu” z pewnością poczujesz się lepiej. Możesz również wygadać się przyjaciółce, mamie, siostrze. Opowiedzenie naprawdę zaufanej osobie ( tylko takiej, co do której mamy pewność, że Twoje problemy nie sprawią jej satysfakcji) również sprawi, że będzie nam lżej na duszy.



Idź na trening lub na spacer.

Nie ma chyba lepszego sposobu, niż wyładowanie wszelkich negatywnych emocji na wyczerpującym treningu. Możemy się tam wyżyć za wszelkie krzywdy. Oczywiście róbmy to w odpowiedni, racjonalny sposób. Nie nadszarpujcie swoich mięsni, bo następnego dnia nie wstaniecie z łóżka, a w dodatku możecie zrobić sobie krzywdę. Jeśli jesteście zaawansowane, możecie oczywiście wykonać intensywniejszy trening np. interwały. Dobrą opcją będzie również przebiegnięcie kilku kilometrów lub spacer. Dzięki aktywności fizycznej wasz organizm wydzieli endorfiny, znane jako hormon szczęścia. Sami na pewno doskonale domyślacie się jak zbawienne w skutkach mogą one być, w tych złych dniach. Świeże powietrze na spacerze czy ścieżce biegowej również doskonale wpłynie na nasz nastój.

Odetchnij.

Banalne, prawda? Ale tak naprawdę jest wiele technik oddychania, które zrelaksują i uspokoją nasze skołatane nerwy. Kiedyś w gimnazjum podczas wizyty w teatrze, przed spektaklem jeden z aktorów uczył nas jednej z technik polegającym na wzięciu głębokiego wdechu podczas którego liczyło się „wrony bez ogona”. Stosuję tą technikę bardzo często przed stresującymi egzaminami i bardzo mi ona pomaga. Z pewnością w Internecie znajdziecie wiele ciekawych technik oddychania, które warto wypróbować.


A jakie są wasze sposoby na przetrwanie tych „złych dni” ? Koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach! Może korzystacie z któryś z moich rad? Jeśli wam się kiedyś przydadzą i pomogą, oczywiście mnie o tym poinformujcie.



Jak tam po świętach? Ja po całym dniu nauki do maturki uciekam na trening, endorfinki potrzebne od zaraz! 

środa, 11 marca 2015

24. Wishlista na wiosnę- lato 2015


Hej! Dzisiaj bardzo lekki i przyjemny post.  Bo w końcu każda kobieta ma swoje zachcianki. Czasem są to produkty niezbędne, innym razem przestajemy myśleć o ich zakupie po paru dniach lub nawet kilku minutach. Po maturze zamierzam znaleźć na leniwe 4 miesiące wakacji pracę, co oczywiście oznacza przypływ gotówki:) Stworzyłam listę rzeczy, na których kupnie zależy mi w najbliższym czasie. Nie wiem czy wszystkie podpunkty z mojej wishlisty oda mi się zrealizować. Zobaczymy! Na czas ich realizacji przeznaczyłam termin wiosna- lato 2015. Być może nie uda mi się zakupić wszystkiego w tym czasie, ale na pewno je zrealizuje.



1. Kubek z motywującym napisem

Miło jest po przebudzeniu i przygotowaniu zielonej herbatki przeczytać motywujący napis. Da on nam kopa na cały dzień. Uwielbiam wszelkie kubki, a ten jest po prostu piękny! 

2. Kosmetyki rosyjskie

Słyszałam o nich masę dobrego. Mam już w głowie całą listę produktów, które muszę mieć. Zależy mi zarówno na tych do włosów, do ciała jak i na kremie do twarzy. Kosmetyki nie mają zbyt wygórowanych cen, ale nie mam ich nigdzie w okolicy. Widziałam jedynie ich stoisko w jednej z drogerii, ale mają mocno po zawyżane ceny, więc z pewnością ich tam nie kupię, gdyż taniej wyjdzie gdy zamówię je w sklepie internetowym. Muszę w końcu się przybrać i złożyć ogromne zamówienie. 

3. Róż do policzków

Jeszcze nigdy nie miałam różu, ale koniecznie muszę to zmienić. Na początku najprawdopodobniej postawię na chwalony przez wiele internautek róż z Wibo. Czy miałyście z nim styczność? Muszę jeszcze dokładnie poczytać jaki odcień będzie pasował do ciepłej karnacji. Na studniówkę byłam malowana różem i bardzo podobał mi się ten efekt. 

4. Torba kuferek

Marzy mi się kuferek od pewnego czasu. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć tego idealnego. Musi być pikowany i koniecznie w odcieniu nude! Jeżeli nie znajdę tego wymarzonego postawię na czarny, również pikowany. Nie musi być mega znanej firmy i kosztować tysiąc złotych. Wystarcz żeby był solidnie wykonany, piękny i posłużył mi na więcej niż jeden sezon. 

5. Nowy smartphone

Mój biedaczek jest już ledwo żywy. Bardzo podoba mi się nowość od Huawei Ascend G7. Ma pozytywne opinie, dobry aparat zarówno główny jak i ten z przodu. Jest dość duży i cieniutki. Najprawdopodobniej zdecyduję się na ten model. Ma system Android, który bardzo lubię. W końcu będę mogła pobrać na telefon więcej aplikacji, bo mój staruszek ma tak niewiele pamięci wewnętrznej, że mieści tylko Instagrama. 

6. Paletka cieni Makeup revolution ICONIC 3

Marzę o tej paletce już od pewnego czasu i ona musi być moja! Ma piękne odcienie zarówno matów, jak i brokatów. Czytałam opinię o ich świetnej pigmentacji i trwałości. Będzie to moja pierwsza profesjonalna paletka cieni. Dzięki niej z pewnością uda mi się stworzyć zarówno delikatny makijaż dzienny, jak i mocniejszy makijaż wieczorowy. Jak dla mnie jest po prostu idealna. 

7. Buty typu lordsy

Na wiosnę, chcę zakupić właśnie tego typu buty. Zwykłe baleriny zazwyczaj strasznie gniotą mnie w stopy, z powodu znacznie dłuższego, dużego palca u stopy. Lordsy mają przedłużane noski, więc wydaję mi się że byłby dla mnie idealne. Chcę postawić na coś prostego, najlepiej czarnego, marzą mi się takie jak na zdjęciu. Mam nadzieję, że dzięki tym butom w końcu skończy się mój problem wiecznie poobdzieranych stóp. 

8. Pędzle do makijażu

Mam zamiar zakupić róż, cienie do powiek, a więc potrzebne jest też coś czym będę mogła je nałożyć! Mam zamiar poprawić swoje marne zdolności kosmetyczne, więc przydadzą mi się do tego pędzle. Póki co korzystam z kompaktowego zestawu pędzi, który dostałam od siostry. Są świetne, ale potrzebuję czegoś większego. Postawię najprawdopodobniej na zestaw pędzli LancrOne, o których przeczytałam u Bijum. Zamówię jednak inny zestaw niż Agnieszka. Mam nadzieję, że będą równie dobre jakościowo. 


A wy macie już jakieś zakupowe plany na najbliższy czas? Może dzielimy jakieś zachcianki? 
Miłego wieczoru! 

sobota, 7 marca 2015

23. Czekolada na włosach

Maski Kallos znane są chyba każdej osobie stosującej świadomą pielęgnację włosów. Niska cena i bardzo duża pojemność skłaniają do zakupu. Skuszona wieloma pozytywnymi opiniami i promocyjną ceną kilka miesięcy temu kupiłam sobie pierwszego Kallosa Chocolate. Jak sprawdził się na moich włosach? Ciekawi? Zapraszam do czytania dalszej części postu :)



Opakowanie i cena

Maskę dostaniemy w drogeriach Hebe za około 11-12 złotych za litrowe opakowanie. W dniu dzisiejszym mamy tak ogromny wybór, że bez analizy składów i przeczytania opinii, stojąc przed półką w sklepie sama nie wiedziałabym co wybrać. 

Produkt zapakowany jest w plastikowe, pojemne opakowanie, zakręcane plastikową nakrętką. Zakrętka zaopatrzona jest w pionowe wypustki, co ułatwia nam otworzenie produktu nawet mokrymi, śliskimi rękami. Z pewnością jest to małe ułatwienie. 




Zapach, konsystencja, kolor

Zapachowi maski daleko do zapachu prawdziwej czekolady. Dla mnie jest to zapach wyrobu czekoladopodobnego typowo świątecznego jak czekoladowy mikołaj czy zajączek. Na pewno wiecie o jakim zapachu mówię. Zapach jest nieco mdły, ale mi nie przeszkadza. Wrażliwym osobom może jednak przeszkadzać i powodować bóle głowy. 

Co do koloru i konsystencji maska jest białą, budyniowatą konsystencją, nieco rzadszą od mojej ulubionej Mili arganowej, dlatego zdarza się że spływa z włosów, lub trochę jej zgubię zanim dokładnie nałożę ją na włosy. 




Wydajność

Mimo swojej rzadszej konsystencji maska jest dość wydajna. Nie trzeba nakładać dużych ilości produktu, aby pokryć całe włosy. Używamy jej razem z mamą i siostrą od listopada i jeszcze nie dobrnęłyśmy do 1/3 tego ogromnego opakowania. 

Skład




Skład jest krótki, ale czy treściwy? Sprawdźmy! 

Woda, alkohol tłuszczowy (emolient); konserwant lekko emulgujący, działający antystatycznie i mający działanie antybakteryjne; rozpuszczalnik zaliczający się również do nawilżaczy; emolient; zapach; silikon wymagający SLS do usunięcia; silikon, który usuniemy przy użyciu delikatnych detergentów; wit. B; hydrolizowana keratyna, hydrolizowane proteiny mleczne, dalej mamy już różne konserwanty.

Składniki pogrubione znajdują się przed parfum, czyli są w stężeniu powyżej 1%, więc mogą coś zdziałać na naszych włosach. Skład jak w wielu kallosach jest krótki i bardzo prosty. Mamy tu dwa emolienty i jeden nawilżacz. Nic ciekawego. Nawet proteiny znajdują się dopiero po zapachu, więc ani nie zrobią nam krzywdy, ani nic szczególnie odżywczego. 

Działanie

Stosowałam ją zarówno na kilka minut po myciu, jak i pod czepek i ręcznik na dłuższy czas. Nie zauważyłam jednak różnicy w działaniu. Maska na moich włosach sprawdza się przeciętnie. Ot, trochę łatwiejsze rozczesywanie, trochę odżywienia. Nie zauważyłam, żadnego intensywnego nawilżenia czy spektakularnego wygładzenia. Nawet keratyna nie zrobiła mi żadnej krzywdy, gdyż było jej stanowczo za mało. Maska ma silikon więc, da nam trochę zabezpieczenia włosów, ale nie nada się dla CG. 

Moja opinia

Maska nie zdziałała nic specjalnego na moich włosach. Jak dla mnie jest zbyt mało odżywcza i za mało treściwa. Wolę bardzo treściwe maski, które dociążają moje włosy. Na pewno przyda się do emulgowania oleju. Nakładam ją czasem, żeby urozmaicić trochę pielęgnację. Jeżeli wasze włosy nie są wymagające i bardziej treściwe maski ją obciążają, to możecie ją wypróbować. Jest bardzo lekka, więc nie powinna powodować efektu przyklapniętych, tłustych włosów. 


Używałyście kiedyś tej maski lub innych produktów tej znanej firmy? Może u was dały lepsze efekty? 
Koniecznie dajcie znać jeśli któreś są naprawdę dobre i warte wypróbowania!

środa, 25 lutego 2015

22. Arganowe wygładzanie



W wielu włosowych aktualizacjach wspominałam wam o tej masce. Przetestowałam ją już na wiele sposobów i mogę wam napisać jej pełną recenzję. Mowa oczywiście o masce arganowej firmy "Mila".

Maskę zakupiła moja mama. Nie patrzyła na skład, ale na opis producenta. Mimo to jej zakup był dla nas strzałem w 10. Maska świetnie sprawuje się zarówno na moich niesfornych, wysokoporowatych i wybrednych włosach, ale także na włosach mojej mamy i siostry. Póki co jest moją ulubioną maską. Czym zasłużyła na to miano? Ciekawi? Zapraszam do czytania dalszej części!




Opakowanie i cena

Maska mieści się w litrowym, plastikowym opakowaniu. Tak duża pojemność kosztuję 30 zł. Do wyboru były maski ze zwykłą zakrętką i zakrętką z pompką. Moja maska jest akurat w wersji z pompką. Dzięki niej nie musimy się męczyć z odkręcaniem kosmetyku mokrymi dłońmi. Jest to również bardzo higieniczne i praktyczne rozwiązanie. Pompka nie zacina się, wszystko działa jak należy. Mam nadzieję, że gwint przykrywki będzie pasował do innych masek i po ukończeniu tego ogromnego opakowania będę mogła przekręcić ją do innej maski.

Pompkę można również przekręcić, aby uniemożliwić pompowanie kosmetyku przy nacisku. Jest to bardzo praktyczne rozwiązanie np. przy przewożeniu kosmetyku w podróży. Nic nam nie wycieknie. 



Wygląd to właśnie w ten sposób. 

Zapach, konsystencja i kolor

Nie umiem porównać zapachu maski do czegoś konkretnego. Nigdy nie miałam olejku arganowego, więc nie mogę powiedzieć czy jest on podobny. Jestem słaba w opisywaniu zapachów, ale dla mnie jest on taki słodko-kwaśny. Nie jest zapachem mdłym i przyprawiającym o ból głowy. Jest to zapach dość specyficzny. 

Co do koloru i konsystencji maska jest białą, budyniowatą substancją. Nie jest ani za gęsta, ani zbyt rzadka. Bardzo lubię taką konsystencję w maskach. Nie spływa i nie trzeba jej nakładać pół opakowania, aby pokryć całe włosy.

Wydajność

Maska jest bardzo wydajna. Użytkujemy ją już od wielu miesięcy, na zmianę z innymi kosmetykami i ledwo co dobrnęłyśmy do połowy. A włosów do pokrycia trochę u nas jest! Dwie głowy o włosach średniej grubości i długości oraz moje grube, długie i gęste loki.

Wystarczy niewielka ilość kosmetyku, aby pokryć całe włosy. 

Skład



Mamy tu wodę, alkohol tłuszczowy (emolient); konserwant lekko emulgujący, posiadający właściwości antystatycznie i przeciwdziałający rozwojowi bakterii; kolejny konserwant działający antystatycznie; substancja o właściwościach emulgujących i ułatwiająca przenikanie składników; silikon rozpuszczalny w wodzie; witamina B5, czyli substancja aktywna, odżywcza i łagodząca; olej arganowy; keratyna; zapach. Wszystko co znajduje się po zapachu jest w minimalnym stężeniu i wywiera znikomy wpływ na nasze włosy, chyba że mamy bardzo wrażliwą skórę głowy lub nasze włosy w ogromnym stopniu nie tolerują jakiegoś składniku. W tym przypadku mamy tu kolejny emolient; środek o właściwościach antybakteryjnych stosowany jako konserwant; kwas cytrynowy; komponent zapachowy, który może podrażniać wrażliwą skórę głowy i substancję zapachową. 

Dla mnie i dla moich włosów skład do parfum jest świetny. Nawet keratyna nie robi z moich włosów miotły. Dopiero po zapachu mamy kilka niepożądanych substancji, ale nie powinny one wywierać na nas większego wpływu, gdyż jak pisałam są one w stężeniu poniżej 1%.

Działanie

Na moich włosach maska spisuje się świetnie. Wygładza, nawilża i pozostawia je dociążone. Dzięki niej włosy łatwiej się rozczesują i są błyszczące. Nigdy nie obciążyła moich włosów za bardzo. Po użyciu tej maski moje niesforne kręciołki były sprężyste, zdyscyplinowane i milusie w dotyku.

Moja opinia

Jest to mój aktualny KWC. Nigdy nie miałam tak dobrej maski, która robiłaby tyle dobrego dla moich włosów. Mamy w niej zarówno emolienty, humekanty i proteiny, dzięki czemu możemy zachować włosową równowagę. Mam nadzieję, że po jej ukończeniu znajdę kolejny egzemplarz. Niestety ciężko chyba będzie z jej dostępnością, bo kupiona została w sklepie z artykułami fryzjerskimi, a takiego w mojej okolicy nie ma :( Może znajdę ją gdzieś na internecie. Bardzo ją wam polecam, szczególnie jeśli wasze włosy są choć trochę podobne do moich. 


Używałyście kiedyś tej maski lub produktów tej firmy? Jeśli tak, dajcie znać jak się u was sprawdziły!
Czy macie już produkty do włosów, które w 100% spełniają wasze oczekiwania i są godne polecenia? Koniecznie się ze mną podzielcie takimi perełkami!

niedziela, 22 lutego 2015

21. Keep calm and workout!


Źródło


Coraz bliżej do lata, kąpieli w morzu czy jeziorze i opalania się w bikini na plaży. Chyba jest to ostatni dzwonek na ruszenie tyłka z kanapy i zrobienie czegoś dobrego dla siebie, swojego ciała i zdrowia. W domu leżą 3 płyty Ewy Chodakowskiej, duża ilość magazynów Shape i Womens Health, a motywacji brak. Nie mam nadwagi, ani dużych kompleksów, ale przydałoby się zrzucić trochę z boczków, brzucha czy ud. Po raz milion pięćset osiemdziesiąty któryś postanawiam wziąć się za siebie. Mam nadzieję, że jeżeli napiszę wam o tym tutaj, sprawi to że będę bardziej systematyczna i zobowiązana do ćwiczeń oraz uda mi się w końcu wcielić mój plan w życie. 

Zawsze byłam dość aktywna fizycznie. W czasach podstawówki i gimnazjum uwielbiałam lekcje wf, uczęszczałam na SKSy. W gimnazjum, przez dłuższy czas (nie pamiętam dokładnie ile miesięcy) biegałam codziennie wieczorem z koleżanką. Na początku wiadomo- było bardzo ciężko, brakło tchu. Zaczynałyśmy od wyznaczonego przez siebie planu treningowego. Biegałyśmy do pobliskiej wsi. Nasz trening był początkowo podzielony na marsz i bieg: od mostu do lasu bieg, od lasu do CPNu marsz, później bieg do pewnego znaku itd. Po pewnym czasie przebiegałyśmy już całą trasę i z powrotem. Sprawiało nam to bardzo dużo przyjemności. Wiadomo, endorfiny dają dużo szczęścia. Niestety nasze treningi zostały przerwane. Moja przeprowadzka, zamieszanie z powodu budowy i wykończenia domu. Pochłania to dużo czasu i energii. 

Od tego czasu, już kilka razy próbowałam wrócić do uprawiania sportu. Kilka razy pobiegałam, wiele razy zaczynałam ćwiczenia z Chodakowską, ale niestety zawsze zabrakło motywacji, odpadałam już po jakichś 2-3 tygodniach. W tym roku mimo braku czasu mam zamiar wytrwać w moim postanowieniu i odmienić swoje życie i ciało. Chcę w końcu zrobić coś dla siebie i przy okazji zrzucić kilka kilogramów. 

Mój cel nie jest wygórowany, nie mam wyznaczonych kilogramów, które chcę stracić, ani kilometrów które muszę przebiec. Przede wszystkim chcę popracować nad problematycznymi częściami ciała- brzuch, uda i boczki. Chcę także ujędrnić i wysmuklić inne części ciała. 

Źródło


Po pierwsze: zmiana diety na zdrowszą.

Na szczęście jestem osobą uwielbiającą warzywa i owoce, wszelkie sałatki i jogurty naturalne, więc zmiana diety nie będzie dla mnie przeszkodą. Lubię jeść i jestem jedną z niewielu osób (przynajmniej z mojego otoczenia), która bez śniadania nie wyjdzie z domu. Kieruję się zasadą "śniadanie jedz jak pan, a kolację jak żebrak". Oczywiście nie chcę w tym momencie nikogo urazić, przeczytałam gdzieś kiedyś te zdanie i bardzo pasuje ono do mojej diety. Śniadanie jest dla mnie najważniejszym posiłkiem dnia. Musi być ono bardzo pożywne i dawać dużo energii. Zamierzam, dodać do moich 4 posiłków dziennie jeszcze piąty.

Co do słodyczy, lubię czasem zjeść trochę czekolady czy ciasto, wszystko jest dla ludzi, aczkolwiek z umiarem. Jednak będę starała się, zastąpić słodycze owocami. Nigdy nie słodziłam herbaty, kawę piję bardzo rzadko więc nie dostarczam do organizmu dodatkowego cukru. 

Od pewnego czasu polubiłam zieloną herbatę i piję dużo ziół. Rezygnacja z chipsów i słonych przekąsek nie będzie stanowiła dla mnie żadnego problemu. Postaram się również ograniczyć smażone potrawy, chociaż za bardzo lubię kotlety z piersi z kurczaka czy indyka, albo gyrosa:D.

Źródło


Po drugie: czas się ruszyć. 

Zaczynałam już milion razy. Teraz muszę wytrwać w swoim postanowieniu. Zacznę małymi kroczkami, aż dojdę do celu. Czas rozruszać swoje mięśnie i dotlenić mózg, co będzie bardzo dobre szczególnie przy nauce do matury. Przez 6 dni w tygodniu mam zamiar przeznaczyć godzinę na trening. Najwyżej zrezygnuję z ulubionego serialu lub przesiadywania na facebooku. 

Do ćwiczeń potrzeba oczywiście odpowiedniej motywacji. Na instagramie mam zaobserwowanych kilka kont motywacyjnych, w internecie mamy dostępne miliony inspiracji na stronach typu zszywka.pl, stylowi.pl. Możemy znaleźć również wiele stron i blogów typowo motywacyjnych. Czy znacie jakieś ciekawe aplikacje na telefon, które dają równie dużo motywacji? Odpowiednią motywację zapewnia mi również polubienie fanpagu Ewy Chodakowskiej na facebooku. Ta kobieta naprawdę potrafi zmotywować i nikt nie odbierze jej tego, że przekonała do ćwiczeń tysiące polskich kobiet. Motywację do biegania znalazłam głównie tutaj. Treningbiegacza.pl to źródło niewyczerpanej wiedzy o bieganiu, motywacji i planów biegowych zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych biegaczy. 

Dzięki tej stronie znalazłam odpowiedni plan biegowy dla siebie, który zamierzam zrealizować. 
Źródło
W źródle zdjęcia możecie znaleźć więcej informacji na temat owego planu trenignowego. Znajdziemy tam wszelkie informacje, nurtujące osobę która dopiero rozpoczyna swoją przygodę z bieganiem. Moim celem jest ukończenie całego planu i przejście do kolejnych treningów, bardziej zaawansowanych.

W poniedziałki, środy i piątki zamierzam robić treningi z ciężarkami z przykładowych treningów z gazet czy z internetu, aby wysmuklić i wyrzeźbić mięśnie i ujędrnić problematyczne części ciała. Treningi te będą poprzedzone i zakończone jazdą na rowerze stacjonarnym w domu. Sobota będzie dniem wolnym na odpoczynek i regenerację mięśni. Od czasu do czasu odpalę sobie też płytę Ewy Chodakowskiej.

Źródło


Po trzecie: efekty.

Mam już zrobione zdjęcia mojego ciała z czasu obecnego. Oczywiście na razie się nim z wami nie podzielę, wstawię wam za jakieś 3 miesiące, porównanie z czasu obecnego i mojego ciała po ćwiczeniach przez ten okres. Mam nadzieję, że jakiekolwiek efekty będą już widoczne. Z pewnością efektem ubocznym ćwiczeń będzie zmiana w nastawieniu do życia i świata, dzięki milionom endorfinek i ciągły uśmiech na twarzy :) 

Brzuszek ze zdjęcia powyżej to moje marzenie. Mam nadzieję, że małymi kroczkami uda mi się je zrealizować. 



A co ze sprzętem?

Na razie nie mam żadnego profesjonalnego sprzętu do ćwiczeń, ani drogich, sportowych ubrań. Póki co wystarczą mi luźne dresy i przewiewny t-shirt. Za jakiś czas planuję zakup butów do biegania. Najprawdopodobniej mam stopę pronującą, ale muszę to jeszcze dokładnie sprawdzić. Na początek wystarczą mi zwykłe sportowe adidasy. W Biedronce zakupiłam sobie kilogramowe hantelki, muszę dokupić jeszcze matę do fitnessu. 

Czy polecacie jakieś dobre, buty do biegania do stopy pronującej? 


Podsumowując, póki co nie mam zamiaru wymagać od siebie cudów. Małymi kroczkami i systematycznością postaram się osiągnąć swój cel: zdrowie i piękne ciało. Brakuje mi ruchu i chcę zmienić swój zasiedziały styl życia. Zawsze podziwiałam osoby biegające i trenujące, mające dużo motywacji. Ja też chcę zostać jedną z nich i muszę osiągnąć ten cel!

Żeby nie być gołosłowną swoje zmiany rozpocznę już dzisiaj, a nie jak zawsze "od poniedziałku". Dzisiaj rozpocznę od treningu z ciężarkami, a od jutra trening biegowy przeplatany fitnessem. Trzymajcie za mnie kciuki! 


A czy wy planujecie jakieś zmiany na wiosnę? A może już trenujecie? 
Jeżeli chcecie do mnie dołączyć sprawi mi to dużo przyjemności i da jeszcze więcej motywacji! 
Koniecznie mi o tym napiszcie!

czwartek, 12 lutego 2015

20. Żurawina na włosach- czyli o odżywczej siostrze AiKa

Odżywka Garnier Ultra Doux Awokado i masło karite sprawowała się na moich włosach wspaniale, dlatego postanowiłam wypróbować jej siostrę- odżywkę z olejkiem arganowym i żurawiną. Czy pokochałam ją tak bardzo jak AiKa ? Zapraszam do zapoznania się z moją przygodą z ową odżywką.


 Odżywka zamknięta jest w typowym opakowaniu w kolorze czerwonym. Stoi "na głowie" więc cały czas jest gotowa do użycia. Odżywkę o pojemności 200 ml upolowałam w biedronce za 3,99 zł na promocji jako ostatnie sztuki, więc żal byłoby nie wziąć i nie wypróbować, szczególnie że skład jest całkiem przyjemny.



 Producent obiecuje nam, że produkt dzięki swojej wyjątkowej recepturze ma odżywiać i chronić włosy farbowane lub z pasemkami. Włosy mają stać się wyjątkowo łatwe w rozczesywaniu, być idealnie odżywione bez obciążenia. Kolor ma być podkreślony, błyszczący i lśniący.

Jak wiecie zrezygnowałam już z chemicznego farbowania włosów, ale nikt nie powiedział, że brunetka nie może nałożyć odżywki do włosów blond :) Włosy z pewnością od tego nie wypadną.


Odżywka ma kremową konsystencję, jak dla mnie odrobinę za rzadką, ale tragedii nie ma. Zapach jest słodki, cukierkowy, bardzo przyjemny. Na pewno nie jest on przesłodzony i nie z powoduje nam bólu głowy. Produkt jest również bardzo wydajny nie potrzeba wylewać połowy opakowania, żeby pokryć nią całe włosy.


Co do składu mamy tu wodę, alkohol tłuszczowy (emolient), humekant (zapobiega elektryzowaniu się włosów), substancję odżywczą zapobiegającą elektryzowaniu się włosów, emulgator, olej żurawinowy, zapach, olejek arganowy, zapach, rozpuszczalnik zaliczający się też do nawilżaczy, konserwant, kwas cytrynowy- regulator pH, substancja zapachowa mogąca podrażniać, gliceryna i zapach.

Jak widać skład jest bardzo ciekawy, odżywka nie została napakowana silikonami, ale substancjami odżywiającymi.

Jak odżywka spisała się na moich włosach, czy dorównała mojemu kochanemu Aikowi ?

Odżywka nawilżyła włosy, ale jest dla moich niesfornych kosmyków za lekka. Niestety ich nie dociążyła, więc nie musicie się przy niej bać efektu obciążenia. Ułatwiła rozczesywanie. Włosy były miękkie, przyjemne w dotyku, ale szału nie zrobiła. W moim przypadku niestety nie dała sobie rady z dociążeniem. Bardzo lubię odżywki Garniera, ta również jest dobrym produktem, ale na moich włosach sprawdziła się przeciętnie. Osobiście zostanę wierna wersji Awokado i masło karite.

A czy wy lubicie odżywki Garniera? Stosowałyście tą odżywkę?
A może macie jakieś hity wśród odżywek? Koniecznie musicie się ze mną podzielić swoimi opiniami!

______________________________

Serdecznie zapraszam was na rozdanie u secretaddiction86. Do wygrania same świetne kosmetyki! Trzymajcie za mnie kciuki może chociaż raz uda mi się coś wygrać :D :*



środa, 4 lutego 2015

19. Aktualizacja włosowa grudzień- styczeń

Wydaje się jakby dopiero co był sylwester, a już minął nam pierwszy miesiąc roku. Im bliżej do zakończenia roku szkolnego i matury tym czas pędzi coraz szybciej. Przepraszam was za brak mojej aktywności zarówno na moim jak i na waszych blogach... Przez te ostatnie dni ferii postaram się wszystko nadrobić i stworzyć parę zapasowych notek. Dzisiaj zapraszam was na aktualizację moich włosów z grudnia i stycznia.

Pod koniec listopada dostałam w prezencie od ukochanego mojego nowego przyjaciela- dyfuzor! Oczywiście był w komplecie razem z suszarką. Suszarka posiada zimny nawiew, jonizację i inne bajery. Jak dla mnie jest naprawdę super :)

Po reanimacji wodą i płynem Marion do kręconych włosów prezentowały się następująco:



Jak widać na zdjęciu skręt był całkiem przyzwoity, ale nie obyło się bez puszku. Może gdybym dociążyła je odżywką było by zupełnie inaczej.

Wujek dyfuzor daje u mnie o wiele lepszy efekt, gdy wysuszę nim włosy i dodam czegoś silniejszego do stylizacji, w tym przypadku kremu do loków Joanna:


Jak widać najdłuższa warstwa nie lubi ze mną współpracować, woli zostać lekko pofalowana i tworzyć smętnie zwisające ogonki. Brrrr.....

Przed samymi świętami zdecydowałam się na naturalne farbowanie włosów. Farby chemiczne już z pewnością dawały się im we znaki chociaż staram się ciągle bardzo mocno pielęgnować. Po milionie pytań na hennowym wątku na wizażu zdecydowałam się na hennę BAQ z pola henny. Henna z tego sklepu jest świetna i bardzo ją wam polecam. Już nie mogę się doczekać, aż w końcu ją zamówię i wyląduje na mojej głowie.

Swoją hennę rozrobiłam z cynamonem, kurkumą, miodkiem i mocnym naparem z rumianku. I taką oto paćkę trzymałam na głowie przez 8 godzin.


Było to dzień przed Wigilią, miałam mega dużo pracy, a w dodatku przez noszenie tego ciężkiego turbana bolały mnie plecy, no ale cóż czego się nie robi dla zdrowych i pięknych włosów :D

Kolor po hennie prezentował się następująco. Włosy na zdjęciu są jeszcze przed reanimacją, rozwiane przez wiatr, więc błagam nie zwracajcie uwagi na to jak się prezentują tylko na kolor!


Dzięki miodkowi włosy po hennie nie były mocno przesuszone. Jedyną suchość dawała henna która pozostała na włosach. Po spłukaniu henny, mimo nałożenia maski musiałam się bardzo namęczyć żeby je rozczesać. Po wysuszeniu włosy były niemal proste!

Umyłam je następnego dnia rano, również użyłam maseczki i odżywki b/s. Nałożyłam krem do loków i wysuszyłam dyfuzorem. Skręt powrócił, ale był troszeczkę rozluźniony. Po kolejnych myciach skręt wrócił już do normy więc nie ma się czego obawiać :)


Spodnia warstwa chyba nigdy nie zechce ze mną współpracować... :) 

W styczniu zakochałam się w kremowaniu włosów! Wypróbowałam krem- koncentrat do rąk z olejkiem arganowym Anida. Muszę wam koniecznie opisać o tym bardziej szczegółowo. Teraz powiem tylko tyle, że na moich włosach ten sposób pielęgnacji działa o wiele lepiej niż olejowanie. Włosy są po nim sypkie, mięciutkie, nawilżone i dociążone. Jak dla mnie rewelacja!

Czego używałam w ciągu tych dwóch miesięcy?
Mycie - facelle (klik), Barwa rzepa
* Olej- Olej lniany połączony z rycynowym
* Kremowaniekrem- koncentrat do rąk z olejkiem arganowym Anida
Maska- Mila arganowa, saszetki z biovaxu, Kallos czekoladowy
Odżywka d/s- Nivea long repair, Garnier Ultra Doux olejek arganowy i żurawina
Odżywka b/s- Joanna Naturia z lnem i rumiankiem
* Stylizacja- glutek i czasem płyn do włosów kręconych marion, raz na jakiś czas krem do loków joanny
Grubość kucyka- jest 10!
* Płukanka- z octu jabłkowego

Ależ się rozpisałam! 
Jak wasze włosy sprawują się w tym najcięższym, zimowym czasie?
 Czy jesteście z nich zadowolone?