środa, 11 marca 2015

24. Wishlista na wiosnę- lato 2015


Hej! Dzisiaj bardzo lekki i przyjemny post.  Bo w końcu każda kobieta ma swoje zachcianki. Czasem są to produkty niezbędne, innym razem przestajemy myśleć o ich zakupie po paru dniach lub nawet kilku minutach. Po maturze zamierzam znaleźć na leniwe 4 miesiące wakacji pracę, co oczywiście oznacza przypływ gotówki:) Stworzyłam listę rzeczy, na których kupnie zależy mi w najbliższym czasie. Nie wiem czy wszystkie podpunkty z mojej wishlisty oda mi się zrealizować. Zobaczymy! Na czas ich realizacji przeznaczyłam termin wiosna- lato 2015. Być może nie uda mi się zakupić wszystkiego w tym czasie, ale na pewno je zrealizuje.



1. Kubek z motywującym napisem

Miło jest po przebudzeniu i przygotowaniu zielonej herbatki przeczytać motywujący napis. Da on nam kopa na cały dzień. Uwielbiam wszelkie kubki, a ten jest po prostu piękny! 

2. Kosmetyki rosyjskie

Słyszałam o nich masę dobrego. Mam już w głowie całą listę produktów, które muszę mieć. Zależy mi zarówno na tych do włosów, do ciała jak i na kremie do twarzy. Kosmetyki nie mają zbyt wygórowanych cen, ale nie mam ich nigdzie w okolicy. Widziałam jedynie ich stoisko w jednej z drogerii, ale mają mocno po zawyżane ceny, więc z pewnością ich tam nie kupię, gdyż taniej wyjdzie gdy zamówię je w sklepie internetowym. Muszę w końcu się przybrać i złożyć ogromne zamówienie. 

3. Róż do policzków

Jeszcze nigdy nie miałam różu, ale koniecznie muszę to zmienić. Na początku najprawdopodobniej postawię na chwalony przez wiele internautek róż z Wibo. Czy miałyście z nim styczność? Muszę jeszcze dokładnie poczytać jaki odcień będzie pasował do ciepłej karnacji. Na studniówkę byłam malowana różem i bardzo podobał mi się ten efekt. 

4. Torba kuferek

Marzy mi się kuferek od pewnego czasu. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć tego idealnego. Musi być pikowany i koniecznie w odcieniu nude! Jeżeli nie znajdę tego wymarzonego postawię na czarny, również pikowany. Nie musi być mega znanej firmy i kosztować tysiąc złotych. Wystarcz żeby był solidnie wykonany, piękny i posłużył mi na więcej niż jeden sezon. 

5. Nowy smartphone

Mój biedaczek jest już ledwo żywy. Bardzo podoba mi się nowość od Huawei Ascend G7. Ma pozytywne opinie, dobry aparat zarówno główny jak i ten z przodu. Jest dość duży i cieniutki. Najprawdopodobniej zdecyduję się na ten model. Ma system Android, który bardzo lubię. W końcu będę mogła pobrać na telefon więcej aplikacji, bo mój staruszek ma tak niewiele pamięci wewnętrznej, że mieści tylko Instagrama. 

6. Paletka cieni Makeup revolution ICONIC 3

Marzę o tej paletce już od pewnego czasu i ona musi być moja! Ma piękne odcienie zarówno matów, jak i brokatów. Czytałam opinię o ich świetnej pigmentacji i trwałości. Będzie to moja pierwsza profesjonalna paletka cieni. Dzięki niej z pewnością uda mi się stworzyć zarówno delikatny makijaż dzienny, jak i mocniejszy makijaż wieczorowy. Jak dla mnie jest po prostu idealna. 

7. Buty typu lordsy

Na wiosnę, chcę zakupić właśnie tego typu buty. Zwykłe baleriny zazwyczaj strasznie gniotą mnie w stopy, z powodu znacznie dłuższego, dużego palca u stopy. Lordsy mają przedłużane noski, więc wydaję mi się że byłby dla mnie idealne. Chcę postawić na coś prostego, najlepiej czarnego, marzą mi się takie jak na zdjęciu. Mam nadzieję, że dzięki tym butom w końcu skończy się mój problem wiecznie poobdzieranych stóp. 

8. Pędzle do makijażu

Mam zamiar zakupić róż, cienie do powiek, a więc potrzebne jest też coś czym będę mogła je nałożyć! Mam zamiar poprawić swoje marne zdolności kosmetyczne, więc przydadzą mi się do tego pędzle. Póki co korzystam z kompaktowego zestawu pędzi, który dostałam od siostry. Są świetne, ale potrzebuję czegoś większego. Postawię najprawdopodobniej na zestaw pędzli LancrOne, o których przeczytałam u Bijum. Zamówię jednak inny zestaw niż Agnieszka. Mam nadzieję, że będą równie dobre jakościowo. 


A wy macie już jakieś zakupowe plany na najbliższy czas? Może dzielimy jakieś zachcianki? 
Miłego wieczoru! 

sobota, 7 marca 2015

23. Czekolada na włosach

Maski Kallos znane są chyba każdej osobie stosującej świadomą pielęgnację włosów. Niska cena i bardzo duża pojemność skłaniają do zakupu. Skuszona wieloma pozytywnymi opiniami i promocyjną ceną kilka miesięcy temu kupiłam sobie pierwszego Kallosa Chocolate. Jak sprawdził się na moich włosach? Ciekawi? Zapraszam do czytania dalszej części postu :)



Opakowanie i cena

Maskę dostaniemy w drogeriach Hebe za około 11-12 złotych za litrowe opakowanie. W dniu dzisiejszym mamy tak ogromny wybór, że bez analizy składów i przeczytania opinii, stojąc przed półką w sklepie sama nie wiedziałabym co wybrać. 

Produkt zapakowany jest w plastikowe, pojemne opakowanie, zakręcane plastikową nakrętką. Zakrętka zaopatrzona jest w pionowe wypustki, co ułatwia nam otworzenie produktu nawet mokrymi, śliskimi rękami. Z pewnością jest to małe ułatwienie. 




Zapach, konsystencja, kolor

Zapachowi maski daleko do zapachu prawdziwej czekolady. Dla mnie jest to zapach wyrobu czekoladopodobnego typowo świątecznego jak czekoladowy mikołaj czy zajączek. Na pewno wiecie o jakim zapachu mówię. Zapach jest nieco mdły, ale mi nie przeszkadza. Wrażliwym osobom może jednak przeszkadzać i powodować bóle głowy. 

Co do koloru i konsystencji maska jest białą, budyniowatą konsystencją, nieco rzadszą od mojej ulubionej Mili arganowej, dlatego zdarza się że spływa z włosów, lub trochę jej zgubię zanim dokładnie nałożę ją na włosy. 




Wydajność

Mimo swojej rzadszej konsystencji maska jest dość wydajna. Nie trzeba nakładać dużych ilości produktu, aby pokryć całe włosy. Używamy jej razem z mamą i siostrą od listopada i jeszcze nie dobrnęłyśmy do 1/3 tego ogromnego opakowania. 

Skład




Skład jest krótki, ale czy treściwy? Sprawdźmy! 

Woda, alkohol tłuszczowy (emolient); konserwant lekko emulgujący, działający antystatycznie i mający działanie antybakteryjne; rozpuszczalnik zaliczający się również do nawilżaczy; emolient; zapach; silikon wymagający SLS do usunięcia; silikon, który usuniemy przy użyciu delikatnych detergentów; wit. B; hydrolizowana keratyna, hydrolizowane proteiny mleczne, dalej mamy już różne konserwanty.

Składniki pogrubione znajdują się przed parfum, czyli są w stężeniu powyżej 1%, więc mogą coś zdziałać na naszych włosach. Skład jak w wielu kallosach jest krótki i bardzo prosty. Mamy tu dwa emolienty i jeden nawilżacz. Nic ciekawego. Nawet proteiny znajdują się dopiero po zapachu, więc ani nie zrobią nam krzywdy, ani nic szczególnie odżywczego. 

Działanie

Stosowałam ją zarówno na kilka minut po myciu, jak i pod czepek i ręcznik na dłuższy czas. Nie zauważyłam jednak różnicy w działaniu. Maska na moich włosach sprawdza się przeciętnie. Ot, trochę łatwiejsze rozczesywanie, trochę odżywienia. Nie zauważyłam, żadnego intensywnego nawilżenia czy spektakularnego wygładzenia. Nawet keratyna nie zrobiła mi żadnej krzywdy, gdyż było jej stanowczo za mało. Maska ma silikon więc, da nam trochę zabezpieczenia włosów, ale nie nada się dla CG. 

Moja opinia

Maska nie zdziałała nic specjalnego na moich włosach. Jak dla mnie jest zbyt mało odżywcza i za mało treściwa. Wolę bardzo treściwe maski, które dociążają moje włosy. Na pewno przyda się do emulgowania oleju. Nakładam ją czasem, żeby urozmaicić trochę pielęgnację. Jeżeli wasze włosy nie są wymagające i bardziej treściwe maski ją obciążają, to możecie ją wypróbować. Jest bardzo lekka, więc nie powinna powodować efektu przyklapniętych, tłustych włosów. 


Używałyście kiedyś tej maski lub innych produktów tej znanej firmy? Może u was dały lepsze efekty? 
Koniecznie dajcie znać jeśli któreś są naprawdę dobre i warte wypróbowania!